środa, 25 grudnia 2013

Pstryk i zatrzymujesz czas

weheartit.com
Zdjęcia robię od kiedy tylko nauczyłam się obsługiwać aparat, taki stary na kliszę (pamiętacie?), ale FOTOGRAFIĄ zajmuję się od trzech lat.

Przez ten czas poznałam wiele koncepcji, które - jak mawia mój instruktor - należy łamać. Przejrzałam setki zdjęć i zrobiłam setki zdjęć, z których znaczna ilość mnie rozczarowała. Zaczęłam patrzeć na świat zupełnie inaczej - "przez obiektyw". Uwierzcie mi, że po pewnym czasie przestaniecie robić "zwykłe zdjęcia", choć moim zdaniem każde zdjęcie jest wyjątkowe, bo nosi w sobie piętno autorskie.

Codziennie staram się poszerzać swoją wiedzę o fotografii. Czytam książki, magazyny, blogi, przeglądam różne strony... To teoria. Jest ważna, ale nic nie zastąpi tego, żeby wziąć w ręce aparat i po prostu ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć.

Nie od razu będziesz mistrzem, bo nie na tym to polega. Czy wiesz, ile kiepskich zdjęć zrobili ci najlepsi? Ile kliszy zużyli, żeby dość do perfekcji? Ale nie poddawali się i ciągle sprawdzali siebie i swoje umiejętności.

Ale czymś, co jest dla mnie najistotniejsze w fotografii jest właśnie możliwość zatrzymania czasu. Pstryk i ta chwila została utrwalona na zawsze (o ile oczywiście jej nie skasujesz). Pstryk i uśmiech osoby na zdjęciu będzie Ci się kojarzył z danym momentem. Pstryk i miejsca odległe o setki kilometrów będą blisko, będziesz mógł do nich powracać, kiedy tylko zechcesz. To jest sedno fotografii - jednym naciśnięciem spustu migawki sprawiasz, że konkretny, wybrany wycinek rzeczywistości zostanie na zawsze zatrzymany właśnie przez Ciebie.

Na zakończenie zachęcam Was do przeczytania wywiadu z wybitnym polskim fotografem Tomaszem Tomaszewskim oraz tekstu o tym, że fotografia przekracza granice śmierci. One zrobiły na mnie ostatnio największe wrażenie, dlatego je polecam.

niedziela, 8 grudnia 2013

Coraz bliżej Święta...

Pamiętacie tę piosenkę? Kiedyś już w listopadzie oglądaliśmy reklamy z Mikołajem... Czy dziś to się zmieniło? Czy dalej Święta są komercjalizowane na różne sposoby?

weheartit.com
Kiedy widzę na różnych stronach i blogach wpisy doradzające, jakie prezenty wybrać "dla niej' i "dla niego" (do określonej kwoty rzecz jasna), która kreacja będzie lepsza na wigilijny wieczór, jak przystroić świąteczny stół i ... jakie potrawy powinny się na nim znaleźć (!?), zaczynam poważnie zastanawiać się, ile osób daje się wpędzać w ten mechanizm?
Mechanizm ustawiania jako priorytet całej oprawy Świąt Bożego Narodzenia, a nie samej ISTOTY tych świąt.

Nie zrozumcie mnie źle - nic złego nie ma w tych elementach, które wymieniłam na początku. Każdy (a przynajmniej zdecydowana większość) lubi dostawać prezenty. Chcemy ładnie wyglądać podczas Wigilii, bo spotykamy się tam przecież z rodziną, przyjaciółmi, osobami, które są dla nas ważne.

Ale czy nie zapominamy o tym, że ważniejsze jest samo spotkanie, spędzenie tego wieczoru RAZEM, cieszenie się swoją obecnością?
Nie ukrywajmy, że współcześnie każdy naprawdę jest zabiegany. Praca, szkoła, studia, dom, zakupy, sprzątanie. Rozrywka - telewizor, choć chyba coraz częściej i internet. Jak wygląda "wspólny" wolny dzień? Każdy siedzi w swoim pokoju i zajmuje się sobą, swoimi "sprawami".

A Święta Bożego Narodzenia to jest właśnie czas, żeby być razem. Nawet, gdybyście mieli po prostu rozmawiać o tym, jaką książkę przeczytaliście, jak spędziliście ostanie dni, jak idzie Wam w szkole/ pracy,  jak Wam się podobają prezenty (choć z doświadczenia wiem, że to czasem grząski grunt, więc uważajcie), jakie macie plany na przyszły rok... nawet, gdybyście mieli rozmawiać o najbardziej prozaicznych sprawach... nawet gdybyście mieli jeść w milczeniu te wszystkie smakowite potrawy... to po prostu CZUJCIE, że jesteście RAZEM.
Skupcie się na swojej siostrze/ bracie/ dalekiej kuzynce/ babci/ cioci/ mamie/ tacie (mogłabym tak długo wymieniać). Bo to właśnie drugi człowiek jest (powinien być) w tych dniach dla nas najważniejszy.


W moim domu też już zaczął się przedświąteczny "wyścig", z którym każdego dnia staram się walczyć i wtłaczać swoim bliskim do głów i serc, że najważniejsze jest to, że to są NASZE WSPÓLNE ŚWIĘTA.


PS. I nie mówcie/ piszcie proszę "magicznych świąt".

niedziela, 17 listopada 2013

Pomagając innym, sami też zyskujemy

weheartit.com

Od września aktywnie działam w wolontariacie (gdzie zajmuję się głównie promocją jego działalności) i mam kontakt z ludźmi, którzy tam działają i widzę, jak wiele są w stanie poświęcić, żeby pomóc - w tym przypadku - dzieciom.
Czy warto być wolontariuszem? Czy to się w ogóle opłaca? Czy ktoś na serio potraktuje taki wpis w CV? Czy chcę pomagać innym? Pewnie takie pytania przychodzą najczęściej do głowy tym, którzy rozważają zapisanie się do wolontariatu. A biorąc pod uwagę, że ostatnio miałam miłe spotkanie i opowiadałam właśnie o swojej pracy, stąd ten post, który może - tak jak i moim rozmówcom - rozjaśni wszystkie wątpliwości.

Co można zyskać, dołączając do wolontariatu?
- Poznajesz nowych ludzi. Może banał, ale jeśli ktoś poświęca swój wolny czas i działa w wolontariacie, to znaczy, że jest wart uwagi, że robi coś z pasją, że chce zmieniać świat na lepsze, że ma swój system wartości, gdzie drugi człowiek jest na wysokiej pozycji....
- Uczysz się pracować w grupie. Bierzesz odpowiedzialność za konkretny element zadania i jeśli go nie wykonasz, to cały plan może się rozlecieć. Przez to jesteś coraz bardziej zaangażowany w to, żeby swoją część wykonać jak najlepiej.
- Nabywasz kompetencje cenione na rynku pracy, np. umiejętność szybkiego reagowania w różnych, często stresowych, sytuacjach; planowanie zadań, zarządzanie projektem itp. Z tego co wiem, pracodawcy zwracają uwagę na to, czy w czasie studiów ktoś działał w wolontariacie, ponieważ uważa się, że zaangażowanie z jakim działamy "bezpłatnie", wskazuje na to, że będziemy angażować się też w przyszłej pracy, w wykonywaniu naszych obowiązków (tym bardziej, że za to już nam potem zapłacą), bo nauczyliśmy się tego działając na rzecz innych.
- Zdobywasz kontakty, które mogą przydać się w przyszłości. Np. organizujesz Mikołajki dla dzieci z domu dziecka, chcesz zaprosić media - robisz to, udaje się, a potem masz kontakt do dziennikarzy czy do innych instytucji. Pomocne? Zapewniam, że tak!
- Bierzesz udział w szkoleniach i warsztatach, dzięki którym uczysz się nowych rzeczy, np. zarządzania sobą w czasie, czy pisani projektów.
- Masz poczucie, że robisz coś dobrego, a to poprawia Twój nastój, wzmacnia Twoją samoocenę. Robiąc coś dla innych, widzisz potem w ich oczach radość i wdzięczność, i po prostu czujesz, że robisz dobrze, że właśnie dzięki Tobie, ktoś się dziś uśmiechnął.

weheartit.com

poniedziałek, 11 listopada 2013

Cytat tygodnia #7



Często wyznaczam sobie CELE, które chcę zrealizować. Oczywiste jest, żeby osiągnąć ten duży, początkowo może nieosiągalny i odległy cel, należy podjąć szereg małych kroczków, które nas ku niemu przybliżają. I każdy pokonany etap napawa nas radością i daje nadzieję na szybszy efekt finalny. Ale nie można spocząć na laurach. Nie można myśleć, że wysiłek, który już włożyliśmy był maksimum naszych możliwości. Przecież następny krok może okazać się jeszcze trudniejszy. I co wtedy? Wtedy może część osób się poddaje, albo szuka innego rozwiązania, a część stawia czoła wyzwaniu i robi wszystko, co może, a nawet to, czego teoretycznie nie może, żeby pokonać jakąś przeszkodę.
Jeśli bardzo nam na czymś zależy, to nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, do czego jesteśmy zdolni, żeby zrealizować swój cel. A osiągnięcie go powinno w nas budzić potrzebę wyznaczenia sobie kolejnego celu, któremu znowu poświęcimy się w całości.

sobota, 9 listopada 2013

Make up or no make up?

Źródło: Flickr

Każda kobieta chce wyglądać pięknie. Zawsze. I choćby usłyszała wiele komplementów na swój temat, i tak zawsze jest coś, co jej zdaniem można ulepszyć. Wiem to, bo sama jestem względem siebie bardzo krytyczna. Zawsze.

Choć może są na świecie kobiety tak piękne, że akceptują się w całości. Ale... wydaje mi się, że im ktoś doskonalszy, tym bardziej "czepia się" szczegółów, więc może te idealnie piękne osoby, wcale tak siebie nie postrzegają...?

W każdym razie: czy w tym, że codziennie rano kobiety wykonują szereg czynności ogólnie określanych makijażem, celem podobania się samym sobie a także otoczeniu (oczywiście), jest coś niewłaściwego? 
Czy to nie wzmacnia naszej pewności siebie, nie poprawia naszego samopoczucia, nie sprawia, że z uśmiechem na twarzy i odwagą do działania zaczynamy pracę, naukę, zajęcia?

Makijaż jest, był i będzie nieodłącznym elementem życia kobiet. Aspektem, który bardzo wpływa na naszą samoocenę.

Źródło: Flickr

I choćby głoszono tezy, że kobieta bez makijażu wygląda piękniej, to wierzcie mi drodzy Panowie, że kobiety lubią się malować po pierwsze dla samych siebie, a dopiero w następnej kolejności dla Was. 

Sztuką jest tylko to, żeby makijaż uwypuklał nasze naturalne piękno lub maskował jakieś drobne niedoskonałości. Nie chodzi przecież oto, żeby codziennie rano spędzać godziny przed lustrem nakładając tzw. tapetę. Bo po co? Czy dobrze czułybyście się z kilogramem podkładu i pudru na buzi? Z maską na twarzy? Wątpię.

Bądźmy piękne na swój indywidualny sposób. Akceptujmy siebie bez makijażu, ale i nauczmy się go wykorzystywać jako nasz atrybut i sposób na polepszenie samooceny.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Cytat tygodnia #6


Przyjaciele są dla mnie bardzo ważni i nie raz miałam okazję przekonać się, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji. Człowiek naprawdę potrzebuje takich osób, a przynajmniej jednej osoby, z którą może dzielić się tym, co go cieszy, ale i smuci, bo radość dzielona z przyjacielem staje się dwa razy większa, a gorsze chwile wspólnie przeżyte - dwa razy mniej bolesne.
Pielęgnujcie przyjaźń, bo jest to coś niezastąpionego w naszym życiu. I choćbyśmy mieli setkę znajomych, to tylko jednostki zaliczają się do naszych prawdziwych przyjaciół. Choćbyśmy otaczali się kręgiem wspaniałych, zabawnych znajomych, to w trudnej chwili wpierać nas będzie tylko jedna osoba.

sobota, 2 listopada 2013

Zatrzymane na chwilę


Warto raz na jakiś czas - może właśnie z początkiem nowego miesiąca - zastanowić się nad tym, w jakim miejscu naszego życia jesteśmy, CO na nie wpływa i wywołuje w nas pozytywne emocje.
Chciałam dokończyć poniższe wypowiedzi bez większego zastanowienia, ale... w moim życiu dzieje się bardzo dużo, więc musiałam poddać je krótkiej kontemplacji.


CZUJĘ, że jestem w odpowiednim miejscu we właściwym czasie! Robię dokładnie to, co chciałam robić od kiedy zaczęłam studiować dziennikarstwo, a co najważniejsze - widzę efekty swojej pracy i to nakręca mnie do działania.

CIESZĘ SIĘ z tego, że będę mogła pisać artykuły o studentach, którzy zamierzają objechać busem Australię.

DOCENIAM to, że jestem zdrowa i mam energię, by codziennie rano wstawać z pozytywnym nastawieniem do życia i ludzi.

CHCIAŁABYM odwiedzić w tym miesiącu moją koleżankę w Krakowie - uwielbiam Ją i to miasto! I jeszcze pojechać do Fotoplastikonu (Warszawa) na wystawę zdjęć z planu "Czasu honoru" w obiektywie 3D!

MYŚLĘ o kolejnych projektach, które chciałabym zrealizować w tym roku akademickim i o tym, jak je zorganizować i przeprowadzić.

SŁUCHAM występów z "The voice of Poland" - moim zdaniem to jeden z nielicznych programów, gdzie uczestnicy naprawdę umieją śpiewać :)

OGLĄDAM zdjęcia, które ostatnio zrobiłam i zastanawiam się, co mogłam ulepszyć, inaczej wykadrować itd.

CZYTAM książkę słynnego Kominka - Tomka Tomczyka "Blog. Pisz, kreuj, zarabiaj" i każdy rozdział jest dla mnie niezwykle interesujący :) Pewnie dlatego, że dopiero zaczynam przygodę z blogowaniem. Ale książka jest naprawdę godna uwagi.

SZUKAM idealnej szarej spódnicy lub sukienki. Tzw. baza ubraniowa to obecnie coś, czemu staram się być wierna i nie szaleję na zakupach, a właśnie staram się znaleźć takie rzeczy, które będą uniwersalne, dobrze wykonane i sprawdzą się w różnych sytuacjach (i nie będą kosztować tysięcy).

NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ wyjazdu za granicę, związanego z moją pracą i zainteresowaniami, który nastąpi w grudniu tego roku ;)



PS. Do napisania tego posta zainspirowała mnie Alina z designyourlife.pl :-)

poniedziałek, 28 października 2013

Cytat tygodnia #5


Zazwyczaj jest sam cytat, ale dziś postanowiłam dodać swój komentarz.
Ostatnio pisałam Wam o tym, że trzeba umieć doceniać siebie i swoje sukcesy. W sobotę organizowałam w swoim mieście akcję, podczas której musieliśmy zebrać 200 sukcesów w kilkanaście minut. Początkowo myślałam: niewykonalne. Ale wiecie jakie było moje zdziwienie, kiedy nam się to udało? ;) Ludzie, kiedy już udało się ich zatrzymać, reagowali pozytywnie, tylko trochę przerażało ich pojęcie "sukces", ale przecież to mogło być WSZYSTKO CO SPRAWIŁO IM SATYSFAKCJĘ I RADOŚĆ :)

A teraz odnośnie tego, co na obrazku: tak na wstępie - zgadzacie się z tym, co napisał Coelho? Ja popieram taki tok rozumowania w stu procentach. Spróbujcie spojrzeć obiektywnie, z boku na swoje życie - czy nie robiliście kiedyś czegoś z całych sił, próbowaliście różnych sposobów, aby osiągnąć TO COŚ?
I tu moim zdaniem nie chodzi o to, że chcieliście coś mieć, nie, nie, tylko o to, co było dla Was bardzo cenne - np. przyjaźń, miłość, wymarzona praca, dziecko, genialny projekt, spotkanie kogoś, kto był/jest dla Was autorytetem... Jest mnóstwo takich nienamacalnych "rzeczy", które są dla nas bardzo cenne, o które właśnie warto walczyć do końca, do ostatniej szansy, do momentu aż wyczerpiemy wszystkie środki.

niedziela, 20 października 2013

Czy sukces jest czymś złym?

Często zdarza się, że w naszym życiu po paśmie gorszych dni i niepowodzeń, przychodzą te lepsze, pełne nowych doświadczeń, zwycięstw, osiągnięć i SUKCESÓW.


Jednak dla niektórych, zwłaszcza tych "życzliwych", nasza dobra passa może stać się tematem kpin i drwin. Komuś może wydawać się, że ludzie, którzy cieszą się - tak po prostu - ze swoich osiągnięć, są pyszni, zadufani w sobie, przemądrzali itd. Jednak wydaje mi się, że tylko nieliczni potrafią docenić to, że ktoś poświęcił swój czas, zaangażował się w coś i to zaowocowało sukcesem (małym lub większym).

Dlaczego ktoś miałby nas wyśmiewać za to, że realizujemy swoje plany najlepiej jak potrafimy? Cóż, wydaje mi się, że tymi osobami, które najgłośniej mówią, są te, które najmniej robią. I pewnie słowa krytyki, zarzuty, które względem nas kierują wynikają z: a) zazdrości; b) z charakteru; c) z braku pomysłu na siebie...

Teraz jednak piszę do tych wszystkich, którzy kiedykolwiek w siebie zwątpili:

Sukces jest czymś, co powinno nas motywować do dalszego działania. 
Umacniać nas w przeświadczeniu, że jesteśmy dobrzy w tym, co robimy. 
Dawać nam radość z tego, że pokonaliśmy różne przeszkody i osiągnęliśmy zamierzony cel.
Nie bójmy się stawiać sobie wysokich wymagań. 
Nie bójmy się stawić czoła ludziom, którzy chcieliby nas zdominować swoim zachowaniem i charakterem.
Najważniejsze jest to, co my sami o sobie myślimy!!




PS. Nie zawsze mam zdjęcia pasujące do tematyki postów, więc korzystam m.in. z: http://www.flickr.com/groups/freeuse/

wtorek, 15 października 2013

Jak Cię widzą, tak Cię piszą...



Niby oklepane przysłowie. Niby nie powinno oceniać się ludzi po wyglądzie. Ale jak jest w rzeczywistości??

Nie wierzę, że choć raz nie wydaliście "sądu" na czyjś temat tylko na podstawie jego stroju, fryzury, makijażu... Po prostu w to nie wierzę, bo sama tak zrobiłam.

Skąd więc wiem, że nasz wygląd tak bardzo wpływa na to, jak traktują nas inni ludzie? Bo pracuję w mediach. Bo codziennie spotykam się z pracownikami różnych instytucji, biorę udział w różnych spotkaniach (np. inauguracjach roku akademickiego), bo mam też do czynienia z innymi dziennikarzami.
Ponadto zajmuję się także promocją różnych akcji wolontariackich i odpowiedni wygląd także buduje dobre relacje w moimi rozmówcami, u których chcę coś wynegocjować.
I z własnego doświadczenia wiem, że kiedy po prostu jestem trochę bardziej formalnie ubrana, to od razu ludzie inaczej na mnie reagują, są pewniejsi tego, że nie znalazłam się tam przypadkiem (choćbym nie wiem jak mądre pytania zadawała), ale przyszłam specjalnie na tą konferencję i widzą po moim stroju, że mają do czynienia z kimś "poważnym". Wystarczy marynarka/ żakiet i czarne spodnie. Nie trzeba się przebierać w mega nowoczesne stroje.

Może to wszystko jest zbyt górnolotne i nie powinno się generalizować. Ale zapewniam Was, że odpowiednio dobranym strojem można wiele zyskać.
I nie chcę tu wtłaczać jakiegoś myślenia na temat nowych trendów, wydawania mnóstwa pieniędzy na ubrania w centrach handlowych.

Chyba najważniejsze jest dobranie stroju do okazji - tzn. nie przychodzimy w T-shircie i jeansach na rozmowę kwalifikacyjną do pracy!!! Właśnie, pewnie podczas różnych szkoleń słyszeliście o autoprezentacji? Czy wspominano wtedy też o tym, jak ważny jest strój?

Ja chyba odnalazłam swój styl i potrafię zrównoważyć to, że mam 22 lata, a jednocześnie reprezentuję swoją gazetę na różnych spotkaniach i muszę wyglądać oficjalnie - co nie znaczy "babciowato".


A jakie jest Wasze podejście do tego tematu?


PS. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko co napisałam, jest wielkim skrótem, ale jak już wiecie - mam dużo obowiązków, a po prostu chciałam się z Wami podzielić tą refleksją :)

sobota, 12 października 2013

Cytat tygodnia #3


What I want to read?


Książki pozwalają mi odpocząć, ale w natłoku obowiązków, które ostatnio trochę mnie przytłoczyły, mam mało czasu na relaks i przyjemności. Nie poddaję się jednak i sukcesywnie dzięki niezawodnemu kalendarzowi, staram się wygospodarować czas na czytanie.
Tak naprawdę na swojej "liście książek" mam kilkanaście pozycji, ale nie chciałam Was przytłoczyć taką ilością "suchych" danych. Bo na razie nie będą to recenzje, ale krótkie zajawki, o czym dana publikacja opowiada, jaką historię przedstawia.
Nie są to najnowsze pozycje, ale bardzo chcę je przeczytać, ponieważ:
1. interesuję się historią II wojny światowej
2. cenię E.E.Schmitta za to, jak pięknie opisuje emocje
3. lubię książki reportażowo - fabularne

Po przeczytaniu postaram się napisać Wam krótkie recenzje :)



Kacper Śledziński "Cichociemni. Elita polskiej dywersji"
Oprawa twarda. Liczba stron: 420

Byli gotowi poświęcić wszystko dla idei „Wywalcz Polsce wolność lub zgiń!”
Doskonale wyszkoleni, bezgranicznie odważni, desperacko zdeterminowani, bezkompromisowi. Najlepsi z najlepszych - starannie wyselekcjonowani spośród tysięcy kandydatów. Musieli porzucić wszystko, zapomnieć, kim byli, bez słowa opuścić kobiety, które kochali. Poddani morderczemu szkoleniu, przygotowywali się, aby w pojedynkę zmienić bieg historii. Zrzuceni na spadochronach do okupowanej Polski, podejmowali samobójcze misje. Nieliczni, którzy przeżyli, trafili po wojnie do piekła komunistycznych więzień. Jednak nigdy się nie poddali. Do końca marzyli o wolnej Polsce.  
Prawdziwe losy polskich bohaterów, przy których bledną historie o amerykańskich komandosach.
  




Eric-Emmanuel Schmitt "Księga o Niewidzialnym"
Oprawa twarda. Liczba stron: 368

"Księga o Niewidzialnym" to zbiorowe wydanie najpiękniejszych przypowieści Erica-Emmanuela Schmitta - Oskara i pani RóżyPana Ibrahima i kwiatów KoranuDziecka NoegoZapasów z życiem - zawierające ponadto publikowaną po raz pierwszy w Polsce buddyjską baśń o Milarepie.
To opowieści, które poruszają najczulsze struny ludzkiej wrażliwości i przypominają o prawdziwym sensie życia – Niewidzialnym, lecz możliwym do odkrycia.


Wojciech Jagielski "Wypalanie traw"
Oprawa miękka. Liczba stron: 256


W zmasakrowanej twarzy białego farmera nie sposób rozpoznać budzącego paniczny strach Eugène'a Terre'Blanche'a. Czarnoskórzy zabójcy nie próbują uciekać. Sami dzwonią na policję. Wymierzyli tylko sprawiedliwość. 
Koniec obłędnego systemu rasowej segregacji. Biali oddali władzę czarnoskórej większości. Ale nie w rodzinnym miasteczku zapatrzonego w Hitlera Terre'Blanche'a. Samozwańczego generała nie obowiązują rządowe umowy podpisane przez zdrajców. W Ventersdorp wszystko ma pozostać zgodnie z boskim planem. Osobno biali Burowie, osobno czarni, osobno potomkowie Anglików. 
Zmysł obserwacji i mistrzostwo pióra Wojciecha Jagielskiego zamienia tu i teraz mieszkańców południowoafrykańskiego miasteczka w uniwersalną opowieść o rozczarowaniu, jakie niesie z sobą każda wielka społeczna rewolucja.    

***

Czytaliście już te książki?
A jak wyglądają Wasze listy lektur na najbliższe tygodnie?? ;)

***Wszystkie informacje o książkach pochodzą ze strony: http://www.znak.com.pl/


sobota, 5 października 2013

Smaczny początek dnia


Nieodłącznym elementem mojej porannej rutyny są śniadania. Nie ma mowy, żebym wyszła z domu bez zjedzenia czegoś smacznego. To daje mi energię na kilka następnych godzin i pozytywne nastawienie do świata i ludzi ;)

Dziś przedstawiam Wam moje dwa patenty na MEGA SZYBKIE, ZDROWE, SMACZNE I TANIE ŚNIADANIE.
#1 Musli, jogurt, owoce - jeśli lubisz na słodko zacząć nowy dzień ;) Przygotowanie zajmie...może 2 minuty? Wrzucasz wszystko do miski, polewasz jogurtem i gotowe! Dobór składników zależy tylko od Was :)


#2 Kanapki. Być może temat dość oklepany i nie wyobrażacie sobie, że ten "zwykły" posiłek może być przyjemny i smaczny? Moja rada jest prosta: kolory! Swoje kanapki ozdobiłam sałatą i żółtym pomidorem (przepyszny!). Pieczywo wieloziarniste, wędlina, która może być zastąpiona czymś innym. W ogóle wszystko może być inne: możecie wykorzystać paprykę, ogórki, ugotowane jajko, rzeżuchę (przecież tak łatwo wyhodować ją samemu! ;))

Koszt takich śniadań to około 3-4 zł, w zależności od tego, gdzie i jakie składniki kupujecie.

SMACZNEGO!

A czy Wy jecie śniadania? Może macie równie szybkie i tanie przepisy?

PS. Wiem, że Ameryki nie odkryłam, ale zdaje mi się, że coraz częściej tak się śpieszymy, że zapominamy o podstawowych zasadach zdrowego odżywiania.


piątek, 27 września 2013

Keep calm and have a cupcake

Macie podręczne kalendarze? Lubicie planować swój dzień? Jeśli tak, to ten post - mam nadzieję - tylko utwierdzi Was w tym, że to dobre przyzwyczajenie. A jeśli nie, to może uda mi się Was zachęcić do wprowadzenia zmian w Waszym życiu.
Kiedyś miałam trzy notesy: jeden leżał na biurku, planowałam w nim zajęcia na poszczególne dni; drugi służył mi na uczelni, jako miejsce do notowania ważnych dat, zebrań różnych organizacji, spotkań, egzaminów, kontaktów itd., a trzeci - z racji studiów dziennikarskich - jako notes do zapisywania pomysłów na artykuły (jak mawiała jedna z moich mentorek: "pomysły na materiał leżą na ulicy"). I tak to sobie jakoś rozplanowywałam każdy tydzień. Grafik był napięty, bo zawsze lubiłam angażować się w różne sprawy.
Od kiedy pracuję w redakcji lokalnego tygodnika, i jest to nierozerwalnie związane też z moimi studiami, musiałam mieć jeden notes/ kalendarz/ organizer, w którym będę zapisywała zarówno sprawy związane z uczelnią, jak i terminy wykonania materiałów do redakcji. Dlaczego to takie ważne? W dziennikarstwie ważne są terminy, tzw. deadline. Artykuł, nagranie, program - MUSZĄ być zrobione na konkretną godzinę czy dzień.


Dlaczego moim zdaniem posiadanie powyżej i poniżej widocznego materiału biurowego jest ważne?
  • Orientowanie się w ważnych terminach pomaga wykonać niezbędne zadania wcześniej, nie odkładać wszystkiego na ostatnią chwilę.
  • Jeśli angażujemy się w różne organizacje, mamy wiele dodatkowych zajęć, to nie będziemy musieli z czegoś nagle rezygnować.
  • Lepsze zaplanowanie dnia zapewni nam komfort przybywania na umówione spotkanie bez spóźnienia.
  • Ilość "odhaczonych" zadań do wykonania, poprawia samoocenę; wpływa na to, że postrzegamy się jako ludzi odpowiedzialnych i słownych; mamy satysfakcję z wykonanych zadań.
  • Jesteśmy postrzegani przez innych jako osoby zorganizowane, umiejętnie dysponujące swoim czasem.
  • Spotkania z przyjaciółmi stają się swoistą nagrodą po ciężkim dniu czy tygodniu :)


Jeśli nie lubicie zwykłych notesów, można znaleźć takie, na które patrzy się z uśmiechem na twarzy i korzystanie z nich jest przyjemnością. Możecie również stosować kolorowe markery, zakreślacze, karteczki do oznaczania ważniejszych dla Was spraw. Wszystko zależy od Waszej wyobraźni! ;)
W dobie wszędobylskiego internetu, smartfonów, tabletów pewnie taka "staromodna" metoda, jak zapisywanie spotkań długopisem, wielu osobom się już nie podoba. Ale to przecież nic. Jeśli łatwiej Wam notować istotne dla Was sprawy w telefonie, to też nie ma problemu.
Chodzi tylko o to, by w naszym życiu nie tracić czasu na zbędne zajęcia, by nie przegapić ważnego dnia, spotkania, które mogło pozytywnie wpłynąć na nasz rozwój.


Polecam Wam również post Aliny z designyourlife.pl, który z pewnością ułatwi Wam lepsze zorganizowanie się ;)

PS. Ja lepiej organizuję sobie czas, im więcej mam zajęć - a jak to wygląda u Was?

niedziela, 22 września 2013

Czas na zmiany!

Pewnie bardziej przewidywalne byłoby to, gdyby ktoś zakładał nowego bloga w dniu 1 stycznia. Pewnie najlepiej byłoby, żeby była to spontaniczna decyzja, nie wymagająca analizy "plusów" i "minusów". Pewnie tak. Ale nie o to chodzi. Przynajmniej w moim życiu.
Jak możecie wnioskować po tytule tego posta postanowiłam zmienić swoje życie. Może nie diametralnie, nie zmienię nagle zawodu dziennikarza na dentystę, ale chcę (i zrobię to!) wprowadzać do swojego życia takie elementy, aktywności, możliwości, dzięki którym będę mogła - co tu dużo mówić (pisać) - rozwijać się!

Przeczytałam wczoraj ten cytat: "Odwaga - to zwycięstwo nad własnym lękiem lub cudzą śmiałością" Władysława Grzeszczyka. I zaczęłam zastanawiać się, czy ja mam odwagę, by przemóc się i podjąć nowe wyzwania? Czy jestem gotowa stawić czoła swoim lękom i kompleksom?

O założeniu własnego bloga myślałam już od pewnego czasu. Osobiście bardzo lubię czytać blogi, oglądać piękne zdjęcia, czerpać z nich inspiracje... A więc nadszedł koniec lata i wraz z nim moja decyzja: spróbuję!

A czy Wy też jesteście gotowi na zmiany?

Mam nadzieję, że to będzie wspaniałe nowe doświadczenie!

A w związku z tym, że jutro zaczyna się jesień...