środa, 25 grudnia 2013

Pstryk i zatrzymujesz czas

weheartit.com
Zdjęcia robię od kiedy tylko nauczyłam się obsługiwać aparat, taki stary na kliszę (pamiętacie?), ale FOTOGRAFIĄ zajmuję się od trzech lat.

Przez ten czas poznałam wiele koncepcji, które - jak mawia mój instruktor - należy łamać. Przejrzałam setki zdjęć i zrobiłam setki zdjęć, z których znaczna ilość mnie rozczarowała. Zaczęłam patrzeć na świat zupełnie inaczej - "przez obiektyw". Uwierzcie mi, że po pewnym czasie przestaniecie robić "zwykłe zdjęcia", choć moim zdaniem każde zdjęcie jest wyjątkowe, bo nosi w sobie piętno autorskie.

Codziennie staram się poszerzać swoją wiedzę o fotografii. Czytam książki, magazyny, blogi, przeglądam różne strony... To teoria. Jest ważna, ale nic nie zastąpi tego, żeby wziąć w ręce aparat i po prostu ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć.

Nie od razu będziesz mistrzem, bo nie na tym to polega. Czy wiesz, ile kiepskich zdjęć zrobili ci najlepsi? Ile kliszy zużyli, żeby dość do perfekcji? Ale nie poddawali się i ciągle sprawdzali siebie i swoje umiejętności.

Ale czymś, co jest dla mnie najistotniejsze w fotografii jest właśnie możliwość zatrzymania czasu. Pstryk i ta chwila została utrwalona na zawsze (o ile oczywiście jej nie skasujesz). Pstryk i uśmiech osoby na zdjęciu będzie Ci się kojarzył z danym momentem. Pstryk i miejsca odległe o setki kilometrów będą blisko, będziesz mógł do nich powracać, kiedy tylko zechcesz. To jest sedno fotografii - jednym naciśnięciem spustu migawki sprawiasz, że konkretny, wybrany wycinek rzeczywistości zostanie na zawsze zatrzymany właśnie przez Ciebie.

Na zakończenie zachęcam Was do przeczytania wywiadu z wybitnym polskim fotografem Tomaszem Tomaszewskim oraz tekstu o tym, że fotografia przekracza granice śmierci. One zrobiły na mnie ostatnio największe wrażenie, dlatego je polecam.

niedziela, 8 grudnia 2013

Coraz bliżej Święta...

Pamiętacie tę piosenkę? Kiedyś już w listopadzie oglądaliśmy reklamy z Mikołajem... Czy dziś to się zmieniło? Czy dalej Święta są komercjalizowane na różne sposoby?

weheartit.com
Kiedy widzę na różnych stronach i blogach wpisy doradzające, jakie prezenty wybrać "dla niej' i "dla niego" (do określonej kwoty rzecz jasna), która kreacja będzie lepsza na wigilijny wieczór, jak przystroić świąteczny stół i ... jakie potrawy powinny się na nim znaleźć (!?), zaczynam poważnie zastanawiać się, ile osób daje się wpędzać w ten mechanizm?
Mechanizm ustawiania jako priorytet całej oprawy Świąt Bożego Narodzenia, a nie samej ISTOTY tych świąt.

Nie zrozumcie mnie źle - nic złego nie ma w tych elementach, które wymieniłam na początku. Każdy (a przynajmniej zdecydowana większość) lubi dostawać prezenty. Chcemy ładnie wyglądać podczas Wigilii, bo spotykamy się tam przecież z rodziną, przyjaciółmi, osobami, które są dla nas ważne.

Ale czy nie zapominamy o tym, że ważniejsze jest samo spotkanie, spędzenie tego wieczoru RAZEM, cieszenie się swoją obecnością?
Nie ukrywajmy, że współcześnie każdy naprawdę jest zabiegany. Praca, szkoła, studia, dom, zakupy, sprzątanie. Rozrywka - telewizor, choć chyba coraz częściej i internet. Jak wygląda "wspólny" wolny dzień? Każdy siedzi w swoim pokoju i zajmuje się sobą, swoimi "sprawami".

A Święta Bożego Narodzenia to jest właśnie czas, żeby być razem. Nawet, gdybyście mieli po prostu rozmawiać o tym, jaką książkę przeczytaliście, jak spędziliście ostanie dni, jak idzie Wam w szkole/ pracy,  jak Wam się podobają prezenty (choć z doświadczenia wiem, że to czasem grząski grunt, więc uważajcie), jakie macie plany na przyszły rok... nawet, gdybyście mieli rozmawiać o najbardziej prozaicznych sprawach... nawet gdybyście mieli jeść w milczeniu te wszystkie smakowite potrawy... to po prostu CZUJCIE, że jesteście RAZEM.
Skupcie się na swojej siostrze/ bracie/ dalekiej kuzynce/ babci/ cioci/ mamie/ tacie (mogłabym tak długo wymieniać). Bo to właśnie drugi człowiek jest (powinien być) w tych dniach dla nas najważniejszy.


W moim domu też już zaczął się przedświąteczny "wyścig", z którym każdego dnia staram się walczyć i wtłaczać swoim bliskim do głów i serc, że najważniejsze jest to, że to są NASZE WSPÓLNE ŚWIĘTA.


PS. I nie mówcie/ piszcie proszę "magicznych świąt".

niedziela, 17 listopada 2013

Pomagając innym, sami też zyskujemy

weheartit.com

Od września aktywnie działam w wolontariacie (gdzie zajmuję się głównie promocją jego działalności) i mam kontakt z ludźmi, którzy tam działają i widzę, jak wiele są w stanie poświęcić, żeby pomóc - w tym przypadku - dzieciom.
Czy warto być wolontariuszem? Czy to się w ogóle opłaca? Czy ktoś na serio potraktuje taki wpis w CV? Czy chcę pomagać innym? Pewnie takie pytania przychodzą najczęściej do głowy tym, którzy rozważają zapisanie się do wolontariatu. A biorąc pod uwagę, że ostatnio miałam miłe spotkanie i opowiadałam właśnie o swojej pracy, stąd ten post, który może - tak jak i moim rozmówcom - rozjaśni wszystkie wątpliwości.

Co można zyskać, dołączając do wolontariatu?
- Poznajesz nowych ludzi. Może banał, ale jeśli ktoś poświęca swój wolny czas i działa w wolontariacie, to znaczy, że jest wart uwagi, że robi coś z pasją, że chce zmieniać świat na lepsze, że ma swój system wartości, gdzie drugi człowiek jest na wysokiej pozycji....
- Uczysz się pracować w grupie. Bierzesz odpowiedzialność za konkretny element zadania i jeśli go nie wykonasz, to cały plan może się rozlecieć. Przez to jesteś coraz bardziej zaangażowany w to, żeby swoją część wykonać jak najlepiej.
- Nabywasz kompetencje cenione na rynku pracy, np. umiejętność szybkiego reagowania w różnych, często stresowych, sytuacjach; planowanie zadań, zarządzanie projektem itp. Z tego co wiem, pracodawcy zwracają uwagę na to, czy w czasie studiów ktoś działał w wolontariacie, ponieważ uważa się, że zaangażowanie z jakim działamy "bezpłatnie", wskazuje na to, że będziemy angażować się też w przyszłej pracy, w wykonywaniu naszych obowiązków (tym bardziej, że za to już nam potem zapłacą), bo nauczyliśmy się tego działając na rzecz innych.
- Zdobywasz kontakty, które mogą przydać się w przyszłości. Np. organizujesz Mikołajki dla dzieci z domu dziecka, chcesz zaprosić media - robisz to, udaje się, a potem masz kontakt do dziennikarzy czy do innych instytucji. Pomocne? Zapewniam, że tak!
- Bierzesz udział w szkoleniach i warsztatach, dzięki którym uczysz się nowych rzeczy, np. zarządzania sobą w czasie, czy pisani projektów.
- Masz poczucie, że robisz coś dobrego, a to poprawia Twój nastój, wzmacnia Twoją samoocenę. Robiąc coś dla innych, widzisz potem w ich oczach radość i wdzięczność, i po prostu czujesz, że robisz dobrze, że właśnie dzięki Tobie, ktoś się dziś uśmiechnął.

weheartit.com

poniedziałek, 11 listopada 2013

Cytat tygodnia #7



Często wyznaczam sobie CELE, które chcę zrealizować. Oczywiste jest, żeby osiągnąć ten duży, początkowo może nieosiągalny i odległy cel, należy podjąć szereg małych kroczków, które nas ku niemu przybliżają. I każdy pokonany etap napawa nas radością i daje nadzieję na szybszy efekt finalny. Ale nie można spocząć na laurach. Nie można myśleć, że wysiłek, który już włożyliśmy był maksimum naszych możliwości. Przecież następny krok może okazać się jeszcze trudniejszy. I co wtedy? Wtedy może część osób się poddaje, albo szuka innego rozwiązania, a część stawia czoła wyzwaniu i robi wszystko, co może, a nawet to, czego teoretycznie nie może, żeby pokonać jakąś przeszkodę.
Jeśli bardzo nam na czymś zależy, to nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, do czego jesteśmy zdolni, żeby zrealizować swój cel. A osiągnięcie go powinno w nas budzić potrzebę wyznaczenia sobie kolejnego celu, któremu znowu poświęcimy się w całości.

sobota, 9 listopada 2013

Make up or no make up?

Źródło: Flickr

Każda kobieta chce wyglądać pięknie. Zawsze. I choćby usłyszała wiele komplementów na swój temat, i tak zawsze jest coś, co jej zdaniem można ulepszyć. Wiem to, bo sama jestem względem siebie bardzo krytyczna. Zawsze.

Choć może są na świecie kobiety tak piękne, że akceptują się w całości. Ale... wydaje mi się, że im ktoś doskonalszy, tym bardziej "czepia się" szczegółów, więc może te idealnie piękne osoby, wcale tak siebie nie postrzegają...?

W każdym razie: czy w tym, że codziennie rano kobiety wykonują szereg czynności ogólnie określanych makijażem, celem podobania się samym sobie a także otoczeniu (oczywiście), jest coś niewłaściwego? 
Czy to nie wzmacnia naszej pewności siebie, nie poprawia naszego samopoczucia, nie sprawia, że z uśmiechem na twarzy i odwagą do działania zaczynamy pracę, naukę, zajęcia?

Makijaż jest, był i będzie nieodłącznym elementem życia kobiet. Aspektem, który bardzo wpływa na naszą samoocenę.

Źródło: Flickr

I choćby głoszono tezy, że kobieta bez makijażu wygląda piękniej, to wierzcie mi drodzy Panowie, że kobiety lubią się malować po pierwsze dla samych siebie, a dopiero w następnej kolejności dla Was. 

Sztuką jest tylko to, żeby makijaż uwypuklał nasze naturalne piękno lub maskował jakieś drobne niedoskonałości. Nie chodzi przecież oto, żeby codziennie rano spędzać godziny przed lustrem nakładając tzw. tapetę. Bo po co? Czy dobrze czułybyście się z kilogramem podkładu i pudru na buzi? Z maską na twarzy? Wątpię.

Bądźmy piękne na swój indywidualny sposób. Akceptujmy siebie bez makijażu, ale i nauczmy się go wykorzystywać jako nasz atrybut i sposób na polepszenie samooceny.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Cytat tygodnia #6


Przyjaciele są dla mnie bardzo ważni i nie raz miałam okazję przekonać się, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji. Człowiek naprawdę potrzebuje takich osób, a przynajmniej jednej osoby, z którą może dzielić się tym, co go cieszy, ale i smuci, bo radość dzielona z przyjacielem staje się dwa razy większa, a gorsze chwile wspólnie przeżyte - dwa razy mniej bolesne.
Pielęgnujcie przyjaźń, bo jest to coś niezastąpionego w naszym życiu. I choćbyśmy mieli setkę znajomych, to tylko jednostki zaliczają się do naszych prawdziwych przyjaciół. Choćbyśmy otaczali się kręgiem wspaniałych, zabawnych znajomych, to w trudnej chwili wpierać nas będzie tylko jedna osoba.